Gazda potrafi

Gazda potrafi

Gliczarów. Miejscowi górale twierdzą, że za kilka lat zdystansują Bukowinę Tatrzańską, dziś jedną z najbardziej popularnych miejscowości wypoczynkowych na Podhalu. Jako dowód pokazują kilka pensjonatów. Patrzę i oczom nie wierzę. Na działce o powierzchni 4,5 ara stoi nie wykończona połówka bliźniaka. Sześć, powtarzam sześć kondygnacji. Więcej niż w blokach wielorodzinnych na Stegnach. Zasłania widok na Tatry. Ani właściciel, ani urzędnik, który wydał pozwolenie na budowę, nie pomyśleli, że na działce wielkości znaczka pocztowego i na wąskiej drodze nie ma miejsca na parking. Ale w Gliczarowie i wszystkich miejscowościach od Bałtyku po Tatry, do których przyjeżdża choć jeden turysta, postępuje się w myśl zasady dom buduje dom. Z naszych turystów pieniędzy buduje się pensjonaty, które szczelną kurtyną zasłaniają góry i ograbiają je z ich piękna. W tak dużym pensjonacie mieszka jednocześnie kilkadziesiąt osób. Każda z nich zużywa dziennie 150 litrów wody i produkuje 150 litrów ścieków. Co z nimi górale są dumni ze swojej zaradności. Szamba, mówi gazda, którego oderwałem od siania koniczyny, budujemy tak dobrze, że przez trzy lata nie trzeba wybierać. Wszystko idzie ku ziemi. Ku ziemi, czyli po naszemu do ziemi. Jeśli kiedyś podczas suchego lata zobaczycie państwo na stoku niepokojąco zieloną wstęgę bujnej trawy to znaczy, że odkryliście trasę, którą do potoków spływają fekalia. Do zbiornika na Dunajcu wraz z wodą z górskich potoków trafi wszystko, co według gazdy tak sobie ku ziemi spływa. Przegraliśmy wojnę o tamę na Dunajcu. Codziennie przegrywamy tysiące bitew o szczelne szamba, czystą glebę, wodę i powietrze. W całym kraju. W Kanadzie ogromne, niezwykle atrakcyjne tereny nadmorskie, wspaniale nadające się pod budownictwo letniskowe, są dzikie i nie zagospodarowane, gdyż ścieków nie wolno wpuścić ani do gruntu ani do morza, tylko trzeba wywozić do najbliższej oczyszczalni. A na tak duży wydatek mało kogo stać. Pozwolenia na budowę wydają urzędy administracji państwowej. Urzędnicy wszystkich szczebli przez 50 lat mieli gdzieś jakość architektury. Taka postawa ułatwiała życie. W urzędzie i poza nim. Po co ryzykować konflikty z sąsiadami! Do dziś w wielu miastach urzędnicy, którym ustawa zabrania wykonywania projektów, nadal mają monopol na projektowanie! Według informacji uzyskanych od wysokiej rangi urzędnika Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, rekordzista w ciągu jednego roku zarobił na projektowaniu pudeł dla sąsiadów kilka miliardów starych złotych! Miał wyłączność. Od sześciu lat jesteśmy już we własnym domu. Sami decydujemy o własnych sprawach. Jak dotychczas żadnych zmian. I żadnego światła w tunelu.